Nie ulega żadnej wątpliwości, że kościół Św. Elżbiety należy do jednych z ciekawszych zabytków w naszym mieście, warto więc dowiedzieć się trochę więcej na jego temat.
Na pierwszy rzut oka, dla osoby nie zorientowanej w historii architektury, ta ceglana i strzelista budowla mogłaby się wydać bliską krewniaczką kościołów Starego Miasta czy Ostrowa Tumskiego; tak jednak nie jest. Różnica jest znaczna… dobrych 500-600 lat. O ile te pierwsze są wspaniałym dziedzictwem średniowiecza, o tyle nasza świątynia jest dumną reprezentantką XIX wieku. Rok 1850 przyniósł Prusom nową konstytucję, która wprowadziła w kraju, a co za tym idzie także we Wrocławiu, równouprawnienie katolicyzmu i protestantyzmu.
Po raz pierwszy od długich lat nowy biskup Heinrich Forster, mógł bez problemów wznieść katolicką świątynię. To właśnie dzięki niemu powstał imponujący rozmiarem i bogactwem detalu architektonicznego kościół Św. Michała na Ołbinie (1862-1871). Nie przypadkowo wszystkie późniejsze budowle katolickie nawiązywały formami do średniowiecznej tradycji niemieckiej i rodzimego stylu gotyckiego, który był symbolem wielkości Kościoła. Tak samo, jak forma nowego kościoła, ważne było i miejsce budowy, czyli Ołbin. To tu do 1529 roku zlokalizowane było jedno z większych w Europie opactw zakonu benedyktynów (zniszczone na rozkaz zdominowanej przez protestantów Rady Miasta). Architekt Alexis Langer wybudował tu kościół naprawdę wspaniały, większy nawet od katedry, niestety katastrofa budowlana z 1868 roku jednej z wież zakończyła jego karierę w naszym mieście. Jest to informacja o tyle dla nas istotna, że jego miejsce zajął Joseph Ebers – twórca naszego kościoła.
Największym żeńskim zakonem we Wrocławiu, zajmującym się opieką nad chorymi były elżbietanki. W starym klasztorze na ul. Św. Antoniego zaczęło brakować powoli miejsca; zaszła więc potrzeba wybudowania nowego klasztoru i szpitala.
W 1892 roku Ebers zaplanował dla elżbietanek rozległy kompleks, składający się z kościoła, klasztoru i szpitala.
Spełniał on wszystkie ówczesne wymogi sanitarne i położony został z dala od zgiełku miasta. Całość powstała w latach 1893-1896 przy dużym wsparciu ówczesnego kardynała Georga Koppa. Od 1899 roku kościół stał się świątynią parafialną i tak pozostało do dziś.
Najbardziej nieszczęśliwym okresem dla całego zespołu okazały się ostatnie miesiące wojny, kiedy to obiekt zniszczony został aż w 50% . Odbudową zajęto się zaraz po wojnie w latach 1948-52, a w 1980 nadbudowano wieżę o charakterystycznej stalowej konstrukcji. Wieża jest na tyle oryginalna, że świątynia rozpoznawana jest zawsze bezbłędnie, nawet z odległych części miasta.
Kościół p.w. św. Elżbiety położony jest wzdłóż ulicy Grabiszyńskiej. Jest to siedmioprzęsłowa, trójnawowa hala z pseudotranseptem o siedmiu przęsłach przykrytych sklepieniami krzyżowymi. Zamknięta została płytkim przezbiterium zakończonym wielobocznie. W węższe nawy boczne wbudowane zostały empory dla zakonnic i nowicjuszek, które nie powinny uczestniczyć w nabożeństwach razem z laikatem. Należy pamiętać, że od północnej strony przylegał do Kościoła klasztor, do którego był bezpośredni dostęp z empor. Od strony zachodniej wznosi się piękna fasada z masywem wieżowym z bogatym portalem ozdobionym rzeźbami Św. Jerzego i Św. Elżbiety oraz rozetowym oknem powyżej.
Czteroskrzydłowy klasztor z wewnętrznym dziedzińcem przylegał do świątyni od północy, a do niego od północnego-zachodu trójskrzydłowy szpital.
Joseph Ebers w przeciwieństwie do Langera nie zapożyczał prawie nic z dorobku gotyku śląskiego, ale skierował się w stronę bardzo modnego ówcześnie nurtu przejściowego, charakteryzującego się łączeniem elementów zaczerpniętych ze sztuki romańskiej i wczesnogotyckiej. Najlepszym tego przykładem jest pseudoromańska kolumna wpasowana w nawie południowej, a widoczna od strony bocznego wejścia.
Doskonale rozumiem, że do kościoła nie przychodzi się po to, aby rozglądać się na boki, ale by uczestniczyć we Mszy Św. Zachęcam jednak, żeby przejść się po wnętrzu i przyjrzeć naprawdę ciekawemu wyposażeniu. Neogotycki ołtarz główny, drewniane ołtarze boczne, ambona, wspomniana już kolumna pseudoromańska, rzeźby przyfilarowe czy portal północny. Ponadto wszechobecna klinkierowa cegła i ceramiczne kształtki i detale, które nadają niepowtarzalny klimat wnętrzu.
Wchodząc z ruchliwej ulicy do kościoła mamy wrażenie, że przenosimy się w czasie i znajdujemy się w klasztornym wnętrzu sprzed wieków.
Na zakończenie chciałbym jeszcze zwrócić uwagę, iż opisywana świątynia, choć nie tak wiekowa jak Ostrów Tumski, również ma bardzo interesującą historię i jest naprawdę cennym zabytkiem architektury. Jest jednym z przykładów odrodzenia katolickiej wspólnoty w mieście. Swego czasu zespół ten stanowił potężne założenie, które mogło konkurować z podobnymi protestanckimi.
Chciałem także zauważyć fakt, że często nie mając świadomości tego co nas otacza, przechodzimy obojętnie obok rzeczy cennych.
Sam często przyprowadzam tutaj znajomych, których oprowadzam po Wrocławiu i nikt jeszcze nie powiedział mi, że była to dla niego strata czasu. Powinniśmy zdać sobie sprawę, że historia tego wielonarodowego miasta jest bardzo skomplikowana, ale i bardzo piękna, a nasz kościół jest tego najlepszym przykładem.
tekst
Marcin Mazurkiewicz